sobota, 3 sierpnia 2013

Pourlopowo

JESTEM.
Wróciłam z wakacyjnych wojaży wypoczęta, trochę opalona, z masą nowych pomysłów i mnóstwem energii.

Przynoszę Wam więc "krótką" foto relację z naszego urlopu.

Wyruszyliśmy w niedzielę wcześnie rano, ale jednak z godzinnym poślizgiem, bo.... zaspaliśmy :D
Trasa była długa, więc staraliśmy się nie robić częstych przystanków. Jak się okazało później - z dziećmi się tak nie da. Siiiiiikuuuuuu! - najczęstszy powód naszych postojów :))
Przy okazji zjadaliśmy kanapki.


Około 18:00 dotarliśmy do naszej bazy w Gdyni. Dzieciaki, mimo długiej podróży, zmęczenia - nie zrezygnowały ze wieczornego spaceru nad morze. Nie mogły się już doczekać, kiedy zobaczą wielką wodę :)
 Wybraliśmy najkrótszą trasę do morza - wiodła przez las. No więc poszliśmy.


I jest!!! Morze!!!!
Ależ radocha. Piasek, bose stópki, duuuuużo piasku, wiatr i fale!!!


Wróciliśmy tą samą ścieżką na kwaterę i .... padliśmy jak muchy.
Drugiego dnia, kiedy mieliśmy najlepszą pogodę - wybraliśmy się do Sopotu. W planach mieliśmy molo i Operę Leśną.
Oczywiście samochód został w Gdyni, a my pojechaliśmy kolejką miejską, która okazała się jedną z fajniejszych atrakcji dla dzieci, które nigdy nie jechały pociągiem :)


Na molo cudnie przypiekało nas słonko i opalał nas morski wiatr.


Trudno było zrobić jakieś zdjęcie od przodu, bo Lenka i Miko musieli się wspiąć na każdą ławeczkę, żeby patrzeć na morze.


Statek Piracki zrobił ogromne wrażenie na Lence. Miko bał się nim płynąć w obawie, że statek może tu nie wrócić, bo na środku morza skończy mu się paliwo do pływania :)
Skorzystaliśmy za to z ławeczki zbliżającej ludzi.


I spacerowaliśmy po wszystkich zakamarkach molo.


Mikuś ma nowe powiedzenie: "mewa-krewa".


Wspólne zdjęcia mamy 4. Wszystkie samowyzwalaczem. Tutaj zaryzykowałam i ustawiłam aparat na barierce. Mógł wpaść do Bałtyku. Ale by było!!!


Operę Leśną - szlag trafił, bo dzieci zastrajkowały. Nie idą i już. One chciały na plażę. No to pojechaliśmy z powrotem pociągiem do Gdyni. Ubraliśmy stroje plażowe i pojechaliśmy (już samochodem) na plażę w Gdyni-Orłowo - przy małym molo.
Jaka to była radość, to chyba nie muszę pisać. Nagle całe zmęczenie znikło :)
Nasmarowaliśmy nasze poospowe plamy filtrem 50 i wystawiliśmy na słońce.


Wieczorem znów padliśmy szybko.
Trzeci dzień poświęciliśmy Gdyni. Zwiedzaliśmy statki w porcie, kupowaliśmy pamiątki i jedliśmy smażoną rybkę, której nie zapomnę do końca życia..... z powodu jej ceny (sic!).


Tego dnia było już chłodniej, a dodatkowo wiatr od morza obniżał odczuwalną temperaturę. Jednak powietrze było genialne - nic, tylko wdychać. Co by nawdychać jak najwięcej - znów poszliśmy do portu pieszo. Doszliśmy do bulwarów nadmorskich i nimi - wciąż spacerem doszliśmy do Skweru Kościuszki, gdzie zrobiliśmy masę zdjęć, m.in. z panem Piratem za 5 zł :)


Zwiedziliśmy Dar Pomorza...



W drodze powrotnej zaczęło padać, więc wpadliśmy do centrum zabaw. To był pierwszy raz Mikołaja - był zachwycony, a po chwili bez pomocy deszczu - cały mokry :)
Lenka - była w swoim żywiole.


Do mieszkania wróciliśmy Trolejbusem - kolejna wielka atrakcja dla dzieci. Dobrze, że zdjęcia nie chciały w tym mobilu ....
Z powodu deszczyku, bolących nóg - wieczór spędziliśmy w pokoju, wychodząc tylko do sklepu po bułki.
Czwartego dnia mieliśmy zaplanowane Zoo w Gdańsku i tamtejszą Stocznię i Stare Miasto. Tego dnia musieliśmy też dotrzeć do Suwałk.
O 9-tej rano byliśmy już w Zoo.


Pogoda na spacer przyjemna. Beż żaru i upałów. W sam raz.



Karmiliśmy kozy w miniZoo.


Odwiedziliśmy park Dinozaurów.


Kiedy wyszliśmy z Zoo, a raczej wyczołgaliśmy się - mega zmęczeni, z bolącymi nogami - było już grubo po 13-tej. Sporo tam kilometrów mają :P
Wsiedliśmy do samochodu i w momencie zapinania Mikusiowi pasów w foteliku - ten zasnął. O zwiedzaniu Gdańska nie było już mowy :((((
Od razu wyruszyliśmy w trasę do Suwałk, gdzie dotarliśmy po 21-ej i od razu (około północy :P) poszliśmy spać.
Następnego dnia - mieliśmy już sielsko-domowe klimaty, wypoczynek na łonie natury i mnóstwo zabawy z dziećmi.



I w podobny sposób spędziliśmy prawie cały tydzień.
Wujek przewiózł dzieci na motorze :)
 Radość wielka i wiatr we włosach.


Graliśmy w piłkę


Karmiliśmy kury


Tworzyliśmy grafitti


Pluskaliśmy się w basenie


i w jeziorze



Niebo nam sprzyjało


Wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było wracać. Trasa już ciut krótsza - mimo to zajęła nam znów prawie 12 godzin. Wiadomo dlaczego :)


Nie wiem czy też tak macie, ale wraca się zawsze szybciej, nawet jeśli to ta sama trasa. Tzn - ma się wrażenie, że szybciej przebiega :)

A nasza wyprawa wyglądała tak:


Moje dzieci są SU PE RO WE!!! Były bardzo grzeczne mimo tylu godzin w samochodzie. Nie marudziły, nie wymyślały, tylko grzecznie siedziały w swoich fotelikach. śpiewaliśmy piosenki, drzemaliśmy i zachwycaliśmy się widokami zza szyby naszego Romeo :)

Teraz wypoczywamy w domu, w ogrodzie u babci.
W sierpniu jeszcze chyba sobie wyskoczymy na jeden dzień w Bieszczady i bardzo chcielibyśmy do Krakowa choć na chwilę. Wszystko jednak zawsze od czegoś zależy. No więc i u nas zależy.....

Póki co - czekamy na gości :D i szykujemy się na urodziny Lenki.

Dobrnęłam do końca opowieści. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali podczas naszej nieobecności.
Dziękuję za wszystkie komentarze i maile jakie dostałam i które cieszyły mnie poza domem.
Buziaki opalone Wam ślę :)


20 komentarzy:

  1. Och, jak ja Wam tego morza zazdroszczę :) super, że Twoje dzieciaki tak dzielnie znoszą podróże samochodem! Z moimi jest różnie :/
    Piękne zdjęcia:) będzie co oscrapować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, ja do tego roku, też wszystkim zazdrościłam, ale udało się i nam. A skoro nam się udało, to i Wam się uda. Z pewnością - macie bliżej nad morze :D

      Usuń
  2. super że wyjazd Wam się udał i wszyscy zadowoleni wróciliście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudnie patrzeć na takie uśmiechnięte buzie :)))
    a co to za rybka była? :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna relacja ! Miło ogląda się tak szczęśliwą rodzinkę jaką jak myślę tworzycie Wy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, dzieciaczkom się należało po tych wstrętnych choróbskach :)
    szkoda że podróż taka długa też byśmy się wybrali:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No najgorsze jest to, że my na końcu świata i wszędzie daleko.... :)

      Usuń
  6. Madzik, rewelacja! Cudnie popatrzeć i pozazdrościć takiej fajowej wyprawy! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Dorka. Fajnie tak się móc wyrwać z codzienności. :*

      Usuń
  7. Madzia, przejeżdżaliście przez Ostródę i nawet na kawulca nie wpadłaś :( Buuu... :(
    Ale grunt, że wycieczka udana i będziecie mieli co wspominać :) Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, ale pisałam wcześniej gdzie jadę i nikt się nie odezwał, a ja już nie pamiętam kto gdzie mieszka :(((
      Następnym razem trąb zawczasu :D

      Druga sprawa to fakt, że grafik był napięty i trudno byłoby wszystkich odwiedzić :(

      Usuń
  8. Ale świetna relacja!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny wypoczynek, my też już niedługo wybieramy się nad może i mazury. Zazwyczaj lądujemy w Gdyni Orłowie, tam jest fajnie, bo i ludzi tak dużo niem a dzieci jak znudzą się plażą to mogą się pobawić na placu zabaw :) Nie wiem czy trafiłaś z dzieciakami na duży plac zabaw w Gdyni przy wejściu na bulwar, tam to dopiero jest szał :)))Ale na pogodę to nie mogliście chyba narzekać :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak trafiliśmy, ale nie było czasu na zabawy, poza tym wiało bardzo, więc nie skorzystaliśmy z placu.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  10. Kochana, szkoda, że nie wyszło nam spotkanie, ale widzę, że mieliście bardzo intensywne dni :) jak doszłam do momentu, gdzie piszesz o zamiarach zwiedzenia ZOO, starówkii stoczni i wyjazdu do Suwałk, to pomyślałam sobie - "ale jak dadzą radę??", bo mimo, że do zoo co roku jeździmy, to zawsze kilka grubych godzin... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Maryś - strasznie padnięci byliśmy po wyjściu z Zoo.
      Też załuję, że się nie spotkałyśmy, no ale jak widać.... nie można miec wszystkiego :)

      Usuń
  11. Cudowne wakacje... ;)
    dzieki za piekne zdjecia :) szczegolnie znad morza...
    Ha, a ja tez tesknilam za morzem... no i udalo sie ;) wlasnie jestem u brata pod Londynem i tez w niedziele zabral mnie nad morze... - nie zapomne mu tego :)
    Pozdrawiam i gratuluje raz jeszcze udanej wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń